wtorek, 20 stycznia 2015

Miau Miau Nouveau

Oprócz wielu rzeczy, które lubię w Japonii dwie są mi naprawdę bliskie: miłość jej mieszkańców do kotów i miłość do wina. Japończycy byli w stanie oczywiście swoje uwielbienie dla wybrednych czworonogów oraz do wyrafinowanego trunku połączyć. Pan Sakura żyjący z kotem nie chce przecież popijać swojego caberneta samotnie! Na szczęście może dla pupila zakupić kocie wino Nyan Nyan Nouveau – w tłumaczeniu Miau Miau Nouveau. Bez alkoholu oczywiście, ale zrobione z ukochanego przez koneserów Bordeaux szczepu cabernet sauvignon z dodatkiem, a jakże, kocimiętki! Można? Można!



Oczywiście uznaję to za skrajną ekstrawagancję i nie wiem, co na to koty, ale dla poszukujących nowych smaków, podaję link sklepu tu.

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Baranie jądra – jak to ugryźć?



Jakie wino ja dobiorę do jąder baranich? – to pytanie zadałam sobie dość przerażona na widok radosnego kucharza z miską pełną tego afrodyzjaku dla odważnych. Miało to miejsce na pewnym spotkaniu jedzeniowych wariatów, podczas którego każda z dwudziestu zaproszonych osób mogła gotować i pozwolić zjeść  innym to, na co miała ochotę. Ja natomiast starałam się do wszystkiego znaleźć jakieś połączenie z winem: przyniesionym przeze mnie, przez gości oraz zakupionym na miejscu. Nie wiedziałam, co będziemy jedli i w jakiej kolejności. To była szalona noc.
Kiedy w kuchni pojawiły się baranie jądra, zaczęliśmy oczywiście od żartów i mini sesji zdjęciowej z udziałem tych pierwszych, której efektów czytającym oszczędzę. Skupmy się więc na gotowaniu. Obróbkę tego produktu rozpocząć należy od zdjęcia dwóch błon, które to zajęcie podobno ciężko wykonywać jest mężczyznom, z natury w kwestii jąder bardzo wrażliwym. Kroimy je na półcentymetrowej grubości plasterki, posypujemy grubo zmielonym pieprzem, solą i marynujemy w czosnku i roztopionym maśle. Ostawiamy na pół godziny. Następnie smażymy około 10 minut (nie musimy już dodawać masła na patelnię). Możemy podlać białym winem i je zredukować. Posypujemy ziołami: kolendrą lub pietruszką oraz dymką i podajemy.

 
I wyglądem i smakiem przypominają przegrzebki.
Jakiego smaku się spodziewacie? Baranie jądra nie mają tego charakterystycznego intensywnego zapachu baraniny. Tak naprawdę gotowe danie pachnie mocniej masłem i ziołami, niż samym mięsem. W smaku powinny być cudownie miękkie. Przypominają konsystencją i nawet smakiem przegrzebki (czyli tzw. z polska sę żaki)!
Można podejść do nich z białym, pełnym winem, łączącym w sobie sporą kwasowość z maślanymi nutami beczki i pełnym ciałem. My mieliśmy na stole kupaż viogniera, rieslinga i chardonnay - ONA z 2009 roku od chilijskiego producenta Anakena. Rieslinga wkład w wino był super (kwasowość), chardonnay zaokrąglone beczką też, nut kwiatowych od viogniera do tego dania mogłoby nie być, ale ogólnie połączenie i samo wino na plus. Za to ta lekko gąbczasta struktura jąder, przypominające też nieco wątróbkę pasowała świetnie do drugiej butelki, którą z daniem sparowaliśmy – pinota (do dyspozycji mieliśmy Pinot Noir 2010 od Saracco).  Też miał trochę kwiatów w nosie, ale jego nuty mokrej trawy, ziół, grzybów oraz delikatna struktura świetnie pasowały do jąder barana. 

 
Pasowało.
Podsumowując:
- jądra baranie przyrządza się łatwo
- pachną subtelniej niż baranina
- smakują jak przegrzebki i mają coś z konsystencji wątróbki
- zrobione na maśle z ziołami dobrze smakują ze zrównoważonym, beczkowym chardonnay oraz pinot noir

czwartek, 8 stycznia 2015

O musztardzie, serach i winie

Rano budzi mnie słońce. Wychodzę na mały balkonik, mrużę oczy, czuję ciepło na twarzy, intensywny  zapach ziemi, delikatny powiew wiatru. Jestem w Langhe, przede mną wzgórze Serralunga, pod moimi stopami winorośl. Za chwilę czeka mnie drugie najlepsze śniadanie, jakie kiedykolwiek jadłam. A wszystko dzięki piemonckiej musztardzie zrobionej przez przemiłą gospodynię  I Grappoli.

Widok marzeń.


Musztarda to dla nas „ostra przyprawa do mięsa i sosów, sporządzana ze zmielonych nasion gorczycy” (Słownik Języka Polskiego, PWN). Włoska mostarda przypomina naszą konfiturę, a mostarda piemontese czyli cugnà (czyt. kunia) robiona jest z winogron (a dokładnie moszczu), fig, jabłek, gruszek i orzechów laskowych.  La cugnà to wspomnienie letniego słońca, to aromatyczna jesień i piemonckie smaki zamknięte w słoiczku. Jak to zwykle bywa w regionie słynącym z produkcji wina, mieszkańcy starają się zawsze wykorzystać wszystko, co z winogronami oraz winem związane. Tu dokładają jeszcze jeden element – najlepsze na świecie, piemonckie orzechy laskowe. Najlepiej w całości!

 
Jak zatrzymać ten smak?

Cugnà to coś co komponuje się najwspanialej z serami. Rano można ją zjeść z chrupiącą bułką i świeżym kozim serem. Wieczorem podać do talerza serów i zobaczyć, jak pięknie komponuje się też z francuskim comté i roquefortem. Powinna być słodka, ale z subtelnymi nutami goryczy, o nieco przypalonym smaku podkreślonym orzechami. 

Cugnà i kozi ser -nic więcej nie trzeba.


Podaję  ją do prostych naleśników wypełnionych trzema serami: kozim, brie i roquefortem. Pasuje do niej wino, które raczej niełatwo pogodzić z tym, co na stole, ponieważ jest solistą o bardzo silnym charakterze – amarone. Lecz w tym przypadku jego słodycz ciemnych owoców leśnych rozgrzanych słońcem, będących na granicy eksplozji od cukru, połączoną z kawową goryczką beczki pasuje do tej włoskiej "musztardy", jak zgubiony na balu bucik do Kopciuszka. Może i jest nieco słodko i tandetnie, ale czujesz się z tym połączeniem dobrze i bezpiecznie. Jeszcze bardziej smaki na talerzu zintegrują się z porto – najlepiej dziesięcioletnim lub starszym tawny, które kocha nuty karmelowo-orzechowe podbite słonością.


Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby musztardę z winogron zrobić w domu.

Dobrze ją mieć.



Oto składniki:
2 kg winogron (najlepiej dolcetto lub nebbiolo, jeśli jesteśmy w okolicy!)
500 g jabłek
500 g fig
500 g gruszek
5 goździków
100 g orzechów laskowych


Owoce z dodatkiem przypraw gotujemy długo, na małym ogniu. Orzechy dodajemy na samym końcu, w całości. Gotową mostarda piemontese możemy przechowywać latami.